niedziela, 7 października 2012

Rozdział 13

*tydzień później*
*Alexis*

Spojrzałam na Kate, która po raz kolejny żegnała się właśnie ze swoim chłopakiem. Wrzuciłam, walizki do bagażnika samochodu Katheriny. Poczułam objęcie od tyłu, złapałam jego dłonie po czym odwróciłam a na jego ustach złożyłam słodki ale długi pocałunek. Popatrzałam w jego zielone oczy.
 - Będzie mi ciebie brakować - powiedział.
 - Dobrze wiesz, że mi ciebie też - ponownie złączyliśmy nasze usta. Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na moim nadgarstku."Godzina 7:00 rano"- pomyślałam. - Na nas już czas - rzekłam- Kate na nas już czas - moja przyjaciółka wciąż tkwiła w uścisku z Niallem. Wyglądali razem na prawdę słodko. Nienawidzę rozstań są na prawdę okropne.
 - Nie chcę jechać.
 - Jeszcze niedawno było skakanie z radości a teraz ci się odechciało?- spytałam z sarkazmem.
 - Oj nie wypominaj mi tego...
 - Nie marudź tylko siadaj za kierownicą jedziemy bo się na samolot spóźnimy - pouczyłam ją. Ostatni raz przytuliłam się do mojego chłopaka. Zajęłam miejsce pasażera z przodu po chwili Katy zajęła miejsce kierowcy. Chłopcy stali przed domem i nam machali. Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku. Po paru minutach byłyśmy na lotnisku Heathrow. "Pasażerowie lotu z Londynu do Los Angeles proszeni są o podejście do terminalu numer 8" w głośnikach rozszedł się znudzony głos kobiety. Nie wiedząc kiedy byłyśmy już w samolocie.
 - W sumie to nie bezie tak źle - podsumowała moja przyjaciółka.
 - No bo nie będzie źle. Nie martw się nie będziemy cię głodzić - zaśmiałam się.
 - Ha. Ha. Ha.
Po około 10 godzinach byłyśmy na miejscu. Odebrałyśmy swoje bagaże. Oczekując na moich dziadków, usiadłyśmy na ławeczce. Poszłam zamówić kawę. Podałam blondynce styropianowy kubeczek na co ona się uśmiechnęła. Można było u niej zauważyć zmęczenie.
 - Za ile będą?- spytała w pewnym momencie.
 - Dopiero za pół godziny... korki.- wzięła kolejnego łyka kawy, która mnie pobudzała. Katherina miała worki pod oczami. Za pewnie to przez to, że całą drogę do LA spała. JA nie potrafiłam. Ona mogłaby tylko spać, jeść, spać i jeść i tak w kółko nie wliczając w to potrzeb fizjologicznych. Chcąc zrobić łyka, zorientowałam się, że mój kubeczek jest już pusty. Wyrzuciłam go do kosza.
 - Chodź idziemy - pogoniłam blondynkę. 
*Katherina*

Z niechęcią oderwałam swoje zacne dupsko od ławki i podążyłam za swoją przyjaciółką. Przed lotniskiem czekali już Sophie i David- dziadkowie Alex. zauważyłam jak moja BFF pobiegła do nich ja jednak byłam zbyt zmęczona, żeby decydować się na ten rodzaj aktywności fizycznej, więc swoim powolnym i mozolnym krokiem dołączyłam do Salvator'ów.
 - Dzień dobry - przywitałam się.
 - Cześć Kate - odpowiedzieli równocześnie Dave i Soph.
 - Co tak wolno?- zapytała wesoła Alexis.
 - A jak myślisz? Jestem zmęczona.- odpowiedziałam z sarkazmem.
 - Spaniem w samolocie - także użyła sarkazmu.
 - Też - podałam nasze walizki dziadkowi Alex.
 - Dziękuje - powiedział.
 - Wsiadajcie dziewczynki. Jedziemy - odezwała się Sophie. Posłusznie usiadłyśmy do samochodu. Oczywiście nie obyło się bez opowiadania, jak to minęła nam podróż i innych tego typu rozmów. W sumie, to cieszyłam się, że tego roczne wakacje spędzę z moją najlepszą przyjaciółką. Co roku coś stawało temu na przeszkodzie, ale w końcu się udało. Po kilku minutach rozmyśleń wróciłam do rzeczywistości. Byliśmy już nam miejscu. Średniej wielkości dom z ogrodem na obrzeżach Los Angeles- to tu spędzę najbliższe półtora miesiąca. Wysiadłyśmy z auta, wzięłyśmy nasze bagaże i udałyśmy się do pokoju na 1-szym piętrze, w którym będę mieszkać wraz z Alexis.
 - Rozgośćcie się, a ja odgrzeję wam kolację - rzekła Sophie.
 - Ok. Przyjdziemy za 15 minut - odpowiedziała Alex.Po wyjściu pani Salvatore zaczęłyśmy się rozpakowywać. Moja walizka prawie pękała w szwach, a gdy ją otworzyłam miałam wrażenie, że jakby poczuła się wolna. Po około 20 minutach zeszłyśmy do kuchni.
 - Żarcie, żarcie, żarcie...- śpiewałam cicho pod nosem.
 - Jak dawno nie jadłaś?- zaśmiała się Alex.
 - Jakieś 5 godzin. Kobieto wiesz ile to dla mnie?
 - Tak wiem mniej więcej - udawała zastanowienie - Wieczność - zaśmiałyśmy się i usiadłyśmy do nakrytego już stołu.




Siema! No to mamy kolejny rozdział. Tak, wiem, że długo nic nie dodawałam, ale pewnie wiecie, jak to jest być w nowej szkole. Poza tym jestem teraz w pierwszej klasie gimnazjum i trzeba się wziąć za naukę. ;) Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale postaram się go dodać jak najszybciej. ;D Także do następnego, pa ;*